Im więcej razy oglądam ten film, tym więcej widzę braków. Mimo to chyba pozostanie on moim
ulubionym. Niby nie ma w nim nic takiego nadzwyczajnego, ale strasznie go lubię, dzięki:
Magdalenie Cieleckiej, która jest tu tak urzekająca, jest takim ideałem kobiety, taką damą, zresztą
na wzór Beaty Tyszkiewicz; oraz dzięki Bartoszowi Opanii - jest tu taki cudowny, a na jego oczy w
scenie ślubu mogłabym patrzeć godzinami; no i takim zwieńczeniem jest Cezary Pazura i jego
słynny tekst (każdy pewnie wie o jaki chodzi).